Może trudno w to uwierzyć ale powstały bezpieczniki dla audio.
Są jednym z elementów którymi płynie prąd zasilający. Nie jest to sygnał, jego zmiany nie wpływają na to co pojawia się na wyjściu. To jeszcze nic, takie bezpieczniki nie zmieniają nawet tego prądu zasilającego. To po prostu łatwe do wymiany i niezbyt drogie – więc się sprzedaje, a skoro jest popyt, podaż się znajdzie.
Złote bezpieczniki do urządzeń, jak i do tablicy bezpieczników sprawią, że nawet ten element systemu będzie naprawdę audiofilski. Tylko w ten sposób osiągniecie Państwo naprawdę dopracowany i detaliczny dźwięk.
Proszę pomyśleć, audiofilski odtwarzacz, audiofilski wzmacniacz, drogie kolumny oraz osobne zasilanie dla tego zestawu. Grube, drogie i pozłacane ze wszystkich stron przewody zasilające, a na koniec prąd przepływa przez cienki drucik wart 10 groszy. Teraz i ten element może być “na poziomie”. Niemiecki producent proponuje Państwu bezpieczniki o wszelkich rozmiarach i wartościach spotykanych na rynku. Czy to działa? Najwyższej jakości złote bezpieczniki zaskakują każdego, poprawa dźwięku jest niewiarygodna. A to wszystko za niewielką kwotę. Typowy bezpiecznik do odtwarzacza CD o wartości np. 315 mA kosztuje zaledwie 30 złotych…
w wersji dla urządzeń:
cena dla najmniejszych wartości –315mA już od 30 pln – okazja!!!
Wystarczyło by poprosić w sklepie o prezentcję i szczękę byś miał na podłodze i nawet taki bezpiecznik na super sprzęcie wprowadza zmiany bo ma rezystancję, czy nieliniowość . Wystarczy pomierzyć miliomomierzem jak bardzo się różnią te drogie i te zwykłe, w tych tanich to opór zależy od kierunku pomiaru bezpiecznika ! Jak w diodzie tylko w mniejszym stopniu sa przecież złącza rożnych metali zwykła fizyka .
Mam szczerą nadzieję że komentarz staregoaudiofila to ironia lub zwykły trolling.
To nie był żart – ten pan tak na serio też na forum audiostereo 🙂
Lakieru do malowania ścieżek i specjalnego lutu do audio jeszcze nie sprzedają?!
No bo to przecież też w torze audio jest!!
Kurde, mam pomysł na biznes… A do tego jeszcze na entertainment, jak będę odpisywał na wkurzone maile o tym, jak sobie swoje klocki za dziesiątki tysięcy zniszczyli… 😀 Na pewno źle aplikowane! A kupił pan moją lutownicę z demagnetyzerem i stabilizatorem kwantowym za $14999?! NIE? No to co się pan dziwisz…
W nawiązaniu do wpisu autora z ironicznym podejściem do tematu bezpieczników.
Chciałem opisać swój przykład również niezbyt hurra-optymistycznego podejścia w tym temacie, dodam że nie jestem audiofilem ani osobą współpracującym z którymkolwiek producentem tylko zwykłym melomanem, więc nie ładuję mega pieniędzy w sprzęt i nie jestem purystą w tym temacie Audio. Nie mam HiEnd-owego sprzętu / osprzętu i kolumn, tylko taki który jest na dobrym poziomie i gra tak jak mi się podoba pomijając inne aspekty techniczne czyli ciągłe poprawiane sprzętu od A do Z by mieć najwyższej jakości sprzęty dźwięk.
Posiadam dobrej klasy wzmacniacz Lyngdorf Audio. W jego wnętrzu występują bezpieczniki w kilkunastu miejscach, jest ich w sumie aż 6. Trafiłem na pewnie wykład/wywiad zagraniczny osoby obeznanej w tematyce audio, Brytyjczyk który opisał historię gdy w gronie swoich znajomych był również Niemiecki inżynier audio, gdy się spotkali – on tj ten Niemiec zaproponował że zrobi pewną modyfikację sprzętu do którego odsłuchu wszyscy się przygotowywali. Grono osób było dużo większe i wszyscy czekali na testy sprzętu w tym zacnym gronie. Ten Niemiecki przyjaciel nie powiedział co zrobi, podszedł do osprzętu, coś dam dłuższą chwilkę „pogrzebał” i było wszystko gotowe po dość krótkiej chwili. Gdy sprzęt został uruchomiony, wszystkim opadły szczeki – gdyż był to osłuchany sprzęt i znany tej „klienteli” wiec znali jak brzmiał wcześniej.
Ale to co usłyszeli po tej „modyfikacji” przeszło najśmielsze oczekiwania. Dopiero po dłuższym okresie, w czasie rozmów dowiedzieli się że to były bezpieczniki które zostały podmienione z firmowych.
Ja sam sceptyczny również w tej materii, postanowiłem spróbować, oczywiście testy z kierunkowością również bo to też jest ważne i potwierdzam ten schemat. Moje oczekiwania były zerowe, ale jakże się zdziwiłem gdy po testach dźwięk był zupełnie na innym poziomie (po wygrzaniu bezpieczników), jakiś taki bardziej uwolniony, bardziej namacalny, z możliowscią wychwycenia detali i miejsc w których pojawiają się instrumenty, ich pozycjonowanie – zdecydowanie dźwięk był zupełnie oderwany od kolumn czyli bardziej przestrzenny, z detalami które wcześniej się nie wyłaniały z „poklejenia” ale i tak z dość dobrej reprodukcji audio przed wymianą tych bezpieczników.
Mój wzmacniacz to model bardziej dostępny, bo to cywilna wersja Lyngdorf Millenium, tzn z niego zostało dużo zapożyczone jako z większego brata uznawanego za najlepszy wzmacniacz świata – mój model to unboższa i tańsza wersja TDA2200 już jako Lyngdorf a nie TacT.
dlatego nie wiem co autor miał na myśli pisząc o AudioVoodo bo w tym przypadku tak nie jest i sam się o tym przekonałem choć miałem podobne obiekcje. Morał jest taki że im droższy sprzęt, tym efekt bardziej widoczny/słyszalny, choć zależny też od samych bezpieczników, ja miałem niebieski Padis w sekcji wzmacniacza, AHP Gold w sekcji przedwzmacniacza (cyfrowa sekcja) i Aucharm w sekcji zasilającej (przy gnieździe zasilającym).
Być może inny dobór bezpieczników, ich MIX byłby znów bardziej podatny na formowanie i polepszenie dźwięku – ale już w tym duecie po wymianie firmowych jest zdecydowanie na PLUS!. A to i tak nie najdroższe i nie najlepsze bezpieczniki na rynku…