Kolejne cudaczne aparatum, pomysłu rodem doktora Wiktora Frankensteina. Kwantowy, więc po tuningu. O tym, że kosztuje górę złota dodawać chyba nie trzeba.
Podłącz ustrój do sieci energetycznej, a każdy aktywny element zestawu audio do odpowiedniego gniazda. Jakiekolwiek fluktuacje masy zasilania zostaną natychmiast kwantowo zredukowane a muzyka z Twojego zestawu zyska niebotycznie. To urządzenie z wysoką precyzją generuje referencyjne napięcie potencjału masy. Ogień, koło, a teraz to – kolejny kamień milowy w historii rozwoju człowieka. Jak można było przez dziesiątki lat słuchać muzyki bez tego wynalazku – nie mam pojęcia.
Sława i chwała.